20.01.2023

Ashton Terrel

Gdy Rosie rozwiała moje wątpliwości, poczułem się lżej. Głównie dlatego, że naprawdę nie chciałem jej w jakikolwiek sposób, nawet przypadkowo, skrzywdzić. Mogłem się tylko domyślać, jak używanie złych zaimków potrafi nie tylko denerwować, ale też boleć. No, może nie siedziałem za bardzo w temacie tożsamości płciowych i moja wiedza była naprawdę nikła, ale nie zmieniało to faktu, że zależało mi na komforcie mojego rozmówcy. I nie ukrywam, miało to plusy również dla mnie. Dzięki temu nie musiałem już przejmować się tym, czy aby na pewno nie popełnię jakiegoś błędu, skoro już wiedziałem, jak mam się do niej zwracać.

Cieszył mnie fakt, że czuliśmy się przy sobie tak swobodnie. Nie zastanawialiśmy się dwa razy, czy aby na pewno bliskość między nami jest odpowiednia, a wszystko przychodziło nam tak naturalnie. Przez moje życie przewinęło się niewiele takich osób, przez co automatycznie czułem z nią jeszcze głębszą więź, pomimo tak krótkiej znajomości. I miałem też pewność, że żadne z nas nie wymaga od tej drugiej strony czegoś więcej. Naprawdę, bardzo mi się to podobało. 

Pomyśleć, że przez dwa tygodnie tyle mogło się zmienić. Owszem, pisaliśmy ze sobą wcześniej i już wtedy rozmowa się kleiła, ale nie sądziłem, że będziemy chodzić razem do kawiarni. W gruncie rzeczy, chciałem zamieszkać z kimś, żeby nie przytłaczała mnie ta ciągła cisza w pustym mieszkaniu. Nie wymagałbym od współlokatora wspólnie spędzanego czasu, a jednak Rosie bardzo o to dbała. I byłem jej wdzięczny, bo sam nie pomyślałem, że tak właściwie... Będę tego potrzebować.

Łatwiej było mi się odciąć od przeszłości i niezbyt pozytywnych wspomnień z moim byłym, biorąc pod uwagę szczególnie ostatnie dwa miesiące, gdzie więcej się kłóciliśmy, niż żyliśmy w zgodzie. W poprzednim mieszkaniu wszystkie te myśli skutecznie mnie dobijały i utrudniały funkcjonowanie. Nie wspomnę o ilości nadgodzin, które na siebie brałem, byle tylko mieć stały kontakt z klientami i zajmować czymś głowę. A tutaj? Nie miałem nawet tyle czasu na zatracanie się we własnych myślach, bo Rosie wpadała na tyle spontanicznych pomysłów. Przeprowadzenie się było zdecydowanie świetnym pomysłem.

Całą drogę spędziliśmy na rozmowie. Niby nic zobowiązującego, jednak nie zmieniało to faktu, że było po prostu przyjemnie. Na takie randki mogłem chodzić znacznie częściej, jeśli tylko moja towarzyszka również wykaże taką chęć. A nieskromnie przyznam, że chyba odpowiedź na to była oczywista. No błagam, nie widziałem już tej zagubionej, nieco zdenerwowanej osoby, która rano chodziła po mieszkaniu, siląc się na uśmiech. Teraz była odprężona, śmiała się i wyraźnie cieszyła z tego, że jednak zdecydowała się dziś gdziekolwiek wyjść. No, a ja cieszyłem się podwójnie, że mogę jej w tym pomóc.

Przepuściłem ją w wejściu do kawiarni. Rozejrzeliśmy się po wnętrzu, było naprawdę... Przytulnie. Pomimo dość dużej przestrzeni, wszystkie dekoracje i przyjemne dla oka kolory, tworzyły naprawdę spójną całość. Większość stolików była już pozajmowana, co absolutnie mnie nie dziwiło. Nowe miejsca zawsze lubiło odwiedzać wiele osób, dlatego dopiero po kilku pierwszych tygodniach, można było stwierdzić, czy lokal faktycznie zyska stałych klientów. Na nasze szczęście, Rosie zarezerwowała dla nas miejsce.

Po chwili zostaliśmy zaprowadzeni w głąb kawiarni. Odsunąłem dla niej krzesło i poczekałem, aż usiądzie, zanim sam zająłem miejsce. Wzięliśmy do rąk karty, które podała nam baristka i zabraliśmy się do przeglądania dostępnych opcji.

- Okay, czyli bierzemy na pewno kawy na owsianym - zaśmiałem się, bo wiedziałem, że na sto procent weźmiemy dwie różne opcje, a zależało mi na tym, żeby Rosie bez obaw mogła spróbować również tego, co ja wybiorę. - A teraz ciasta... O, tutaj mają wegańskie opcje - powiedziałem, wskazując palcem również na jej kartę. Sam może nie ograniczałem swojej diety w żaden sposób, ale nie widziałem problemu, żeby wychodząc gdzieś z nią, wybrać neutralną opcję. Przecież od braku jajek, czy mleka, jeszcze nikt nie umarł.

No, a biorąc pod uwagę ekscytację, jaka była widoczna na jej twarzy, już zaczynało jej się tu podobać.

- Jeny... Sama nie wiem, jest tyle opcji... - jęknęła. Zmarszczyła brwi i bardzo intensywnie zaczęła wpatrywać się w kartę. - Nawet mają fasolowe brownie... Kocham to miejsce. Albo nie... Pokocham, jak to wszystko będzie dobre, o - zadecydowała.

- No oby, wtedy będę miał już jedno miejsce, w które mogę cię zabierać na kolejne randki. - Uśmiechnąłem się do niej i ponownie spojrzałem na dostępne opcje. - Lubisz kokosa? To ciasto na mleku kokosowym wydaje się ciekawe. Chyba je wezmę - powiedziałem w zamyśleniu, powracając jeszcze do kaw. - Dobra, ja już wiem, co biorę. Poczekam na ciebie i pójdę zamówić, zgoda?

Ponownie spojrzałem na Rosie, która wyglądała po prostu ślicznie. Mogłem śmiało stwierdzić, że podobała mi się tak samo w każdym wydaniu, które mogłem dotąd zobaczyć. Bardzo lubiłem tę jej taką... Delikatną urodę i pewną siebie ekspresję, świetne połączenie. Ogólnie zazwyczaj zwracałem uwagę na chłopaków, którzy prezentowali się w bardziej subtelny, może nieco kobiecy sposób. Oczywiście, nie chciałbym generalizować i nie twierdzę, że coś jest ściśle męskie, albo kobiece, bo nie to miałem na myśli. Ale trudno było mi znaleźć bardziej odpowiednie określenie. Tak czy inaczej, Rosie miała w sobie dokładnie to, co mi się podobało, więc trudno było od niej oderwać wzrok i kolejny raz się na tym łapałem.